środa, 22 października 2014
Kryzys egzystencjalny
Kryzys egzystencjalny, macie czasem coś takiego?
Chodzi mi o dni kiedy debatujecie nad racją bytu każdego elementu otaczającego was świata.
A najbardziej nad racją bytu was samych. Zastanawiacie się dlaczego i po co właściwie żyjecie.
Dla kogo? Jaki w tym cel?
W sumie nie wiem czy to już depresja czy jeszcze nie, ale jak za długo siedzę sama w domu to zaczynam rozmyślać. Rozmyślać o wszystkim. O tym co muszę, chcę, miałam i o tym czego w ogóle nie chcę zrobić. Myślę o swoim życiu i o tym dlaczego jeszcze żyję i dla kogo.
Dla kogo?
To pytanie jest najgorsze, bo nie mam na nie odpowiedzi. Bo jest tak mało osób które prawdziwie kocham i to jest naprawdę smutne. Czasami też mój mózg przypomina sobie o swojej nastoletniej części i mówi, że nie ma tego KOGOŚ dla kogo warto żyć. To całkiem dołujące. Ból serca wywołany na własne życzenie. Taka samo eksterminacja. Boli... a ból to początek tajemnicy.
Tajemnicy
Mystery
Awersja Dresowa
Tak, tak. Mam awersję do dresów. Nie pamiętam kiedy, od czego czy dlaczego to się zaczęło, ale pamiętam pierwszy raz kiedy zauważyłam swoją awersję do dresów.
Pierwszy dzień mojej "zerówki" (tak pamiętam tak odległe czasy). Miał być jak każdy dzień w przedszkolu, ale nie był. Weszłam do klasy, nowe twarze, pomieszczenie, pani, zabawki i KAŻDY był w dresie, każdy tylko nie ja. Nie rozumiałam wtedy czy wszyscy się umówili na to żeby się tak ubrać. Czy po prostu tak jest, że normalnie każdy ubiera się w dresy. I poczułam się odrzucona, inna i niedoinformowana, a moim wrogiem był DRES.
Potem było tylko gorzej, na w-f dresy, po szkole inni nosili dresy, w szpitalach dresy i ja w jeansach nie umiejąca zrozumieć fenomenu dresów.
Może to głupie, ale ja po prostu nie rozumiem ich wygody, funkcjonalności czy "stylu".
Dresy są niewygodne, niefunkcjonalne i zazwyczaj brzydkie. Dlatego dresom mówię NIE.
I zmykam do mojego dziwnego, bezdresowego świata
Mystery.
wtorek, 21 października 2014
Akceptacja
Wiecie kiedy człowiek czuje się kochany i akceptowany? Kiedy słyszy od własnej babci przy obiedzie, że miło by było gdyby ktoś siłą Cię zmusił do zjedzenia mięsa. Wegetarianizm. Kompletnie nie akceptowalny społecznie. Nawet jak wydaje Ci się inaczej, tak jest. Zawsze jest ktoś kto Ci będzie wtykał kawałek kurczaka w gardło bo "To jest normalne. Ja lubię. Dlaczego ty tego nie jesz? Co z tobą nie tak?".
AKCEPTACJA. Tak mało, a tak dużo.
Zresztą czy chodzi tylko o wegetarian? Homoseksualizm, inna religia, inny kolor skóry. Nie akceptowane. Dlaczego? Bo jesteśmy inni, a inność trzeba tępić prawda? W końcu nie liczy się to jaki jesteś, czy jesteś dobry, czy pomagasz innym, czy jesteś szczęśliwy. Nie. Liczy się tylko to z kim sypiasz/ w co wierzysz/ jak wyglądasz/ co jesz. Gdzie w tym sens? Gdzie w tym logika do diabła?
Jacy musimy być, by być akceptowani?
Jak inni, bycie kopią jest lepsze od bycia sobą.
Mystery.
niedziela, 19 października 2014
Początek
Hej, jestem Mystery, a ten blog jest o mnie, o moim życiu, przemyśleniach. Głownie o tym jak bardzo moje życie ssie i jak bardzo ja nie umiem się dostosować do reszty społeczeństwa.
Krótki rys historyczny: jestem w pierwszym roku nowej szkoły, jak przyszłam nie znałam nikogo w klasie, ale jest lepiej. Teraz rozmawiam już z paroma osobami jak z Cara, moją nową prawie-przyjaciółką. Jest zbyt szczera i optymistyczna jednocześnie, ma bardzo krótką pamięć i zero wyczucia sytuacji, ale ją lubię. Ona jedna akceptuje moje dziwactwa, wali mnie w głowę patelnią jak zrobię coś głupiego i jednocześnie nie zadaje za dużo pytań, a ja nienawidzę pytań. Mam jeszcze parę koleżanek, ale nie zwracam na nie za dużo uwagi, zresztą większość mojej uwagi przykuwa pewien jegomość siedzący w rzędzie obok, ale o NIM będzie kiedy indziej.
Mam jeszcze trzy przyjaciółki poza szkołą, one sprawiają, że moje chore życie wydaje się znośne i pomagają mi przystosować się społeczne, bo one są moim przeciwieństwem i z aspołecznością nie mają nic wspólnego.
A chcecie wiedzieć dlaczego moje życie ssie?
Bo jego 1/5 spędziłam u lekarzy, w szpitalach, będąc chorą i niesprawną z kolejnej nie wyjaśnionej przyczyny. Nie wiem dlaczego tak jest, ale powoli moje ciało się rozpada mimo moich błagań i próśb. Dlatego mam problemy z przystosowaniem, bo w przeciwieństwie do moich rówieśników więcej spędziłam czasu w szpitalu i na pogotowiu niż na imprezie. To zmienia. Sprawia, że jesteśmy naznaczeni przez społeczeństwo jako indywiduum. Jestem indywiduum, odmieńcem, który nie umie się przystosować. INNA i nikt nie wie dlaczego dlatego jestem Mystery.
I dlatego jestem tu z wami.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)